Prażanie mawiają, że Most Karola dźwiga ciężar marzeń. Jest ponoć taki przesąd, że życzenie wypowiedziane w połowie mostu zawsze się spełni. Jak spełniło się moje – posłuchajcie…

 

Wspaniała architektura, historia i jedzenie, ok z tym jedzeniem to nie było tak kolorowo 😉. Idealne miejsce na równie wspaniałe wydarzenie. Czasy te nie znały jeszcze Airbnb, więc pare dni wcześniej wynająłem hotel na booking.com. „Tak zapewne większość kobiet wyobraża sobie idealne zaręczyny” – myślałem wówczas. No i koledzy też tak powiedzieli.

Będąc romantyczny, aczkolwiek  spontaniczny (cóż za klasyczne połączenie) przed całym wydarzeniem zjedliśmy kolację. Oczywiście z małym piwem dla rozluźnienia i odwagi (dni w tym czasie były upalne, w ciągu dnia ulice musiały schładzać nawet jeżdżące beczkowozy…no dobra – bałem się!).

Aż tu nagle, ni stąd ni zowąd rozpętała się taka burza, jakiej nie powstydziłby się Posejdon. Jednocześnie niwecząc mój idealny, spontaniczny plan na zaręczyny… Co teraz? Ruszlyliśmy biegiem do hotelu. Kto z Was był w Pradze ten wie, że kipi ona od ludzi. W tym momencie całe miasto niemal opustoszało. Miejsca zazwyczaj oblegane przez turystów teraz świeciły odbiciem błyskawic. Zbliżamy się do Mostu Karola, pioruny walą dookoła, deszcz nawala, my przemoczeni!

Więc myślę, że teraz to już jest ten moment! Nie ma ludzi, atmosferę jeżeli miałbym do czegoś porównać to pewnie do Dzikiego Zachodu. Serce wali tak mocno, że nie wiem czy to piorun uderzył w Wełtawę czy moja krew zrobiła wystrzał z tętnicy wprost na posadzkę legendarnego Mostu…a może jedno i drugie.

Decyzja jednak zapadła -> ZROBIĘ TO TU I TERAZ! Jesteśmy  gdzieś w połowie mostu, niespodziewanie przypieram ją do barierki i robię to! OŚWIADCZAM SIĘ! I najważniejsze – mówi TAK! …i niby całość była spontaniczna… ale tak naprawdę wiedziałem, że i tak się zgodzi (chociażby po to, żeby dłużej nie moknąć ;))

Dzisiaj, po wielu latach razem już nie zgadza się na wszystko 😞. Nie musi – i tak ją kocham…